Obóz. Tydzień minął, zmęczony jestem już nawet dość dobrze, ale nie jest najgorzej...
Właśnie wracamy z Wilczego Szańca, kupiłem fajną książkę napisaną przez naszą przewodniczkę - babeczka była tak pozytywnie zakręcona, że dzieciaki słuchały z zapartym tchem!
Krajobrazy, te mazurskie, są bardzo ładne, bo i Piękna nasza Polska cała. Woda w jeziorze ciepła, pogoda dopisuje i humor też.
Bardziej to sprawozdanie niż wspomnienie, ale niezbyt się wygodnie pisze na telefonie w autobusie... Wrzucę kiedyś i zdjęcia, na razie niezbyt to z poziomu telefonu możliwe.
Co zaś się tyczy ruchu i sportu - mam tu bardzo mało czasu dla siebie, bo pilnowanie dzieci, a właściwie młodzieży, jak w moim wypadku, to pracochłonne zajęcie, prawie 24/h... Pozostaje poranna gimnastyka lub bieg, pływanie w jeziorze czy łódką - czasem jako Niemiec z markerem do paintballa! ;) No i, oprócz tego, kilkukrotnie tam i z powrotem na bazę, bo to przecież przeszło pół kilometra w jedną stronę. Przybliżone, generalnie zaniżone statystyki wrzucam na Endomondo.
Wszystko cacy. Tylko te komary...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz