Archiwum bloga

poniedziałek, 1 lipca 2013

Prakty po raz pierwszy

No właśnie - dzisiaj pierwszy dzień moich praktyk. Dzień nieco nudny, ale rokujący na jutro. Jak się okazało, będziemy potrzebować przebrania lekarza - tak też sobie myślałem, ale nikt nie powiedział nam o tym wcześniej, dopiero dzisiaj zostaliśmy postawieni przed faktem dokonanym. Szkoda, będę musiał kombinować na szybko, ale ogarnę to. Wypasione białe klapki już mam. Za to nasza oddziałowa wydaje się być mega przemiłą babeczką, i, szczerze powiedziawszy, aż mi się chce jutro iść do tego szpitala!

Po niezbyt pasjonującym szkoleniu BHP (przyjmijmy, że to eufemizm), wypuścili nas jakoś dwadzieścia po dwunastej. Poszliśmy ze Szczapanami, bo jest ich dwóch, rozglądać się za strojem lekarza i tak jakoś to popołudnie minęło. Potem już byłem na piętnastą umówiony z Przemkiem na siłownię, więc zjadłem coś po drodze, i poszedłem na Biorytm. I co? Miła niespodzianka! Wakacyjna cena karnetu - 33 zł - aż motywuje do ćwiczeń.

http://www.endomondo.com/workouts/210317689/4068443
http://www.endomondo.com/workouts/210318744/4068443

Nie zrobiłem jakoś szczególnie wiele, ale i tak nie wiązałem zbytnich nadziei z pierwszym treningiem. Przerwę miałem długą, a w tamte wakacje właściwie niczego nie osiągnąłem, toteż nie było w ogóle formy, do której można by wracać. Ale forma jest do wypracowania! Dzisiaj w ruch poszła klatka i biceps, jutro basen, w środę znowu siłownia.

Pod wieczór postanowiłem szybko zebrać najbardziej potrzebne rzeczy, buty, tymczasowe ubranie na jutrzejsze praktyki, zapakowałem to wszystko do plecaka i pojechałem do babci. Oczywiście na około, bo rower kocham ponad wszystko.

http://www.endomondo.com/workouts/210480124/4068443

Obliczyłem, że miejscowości, łącznie z ważniejszymi przysiółkami, których nie sposób nie odwiedzić (np. Oderne), jest w powiecie gorlickim... 88! Zdziwiłem się trochę, bo nie spodziewałem się takiej liczby, ale... Jeśli chcę zaliczyć wszystkie w lipcu, muszę się spieszyć. Na początek - Kobylanka. Mieszkam tu od trzech lat, i przeważnie właśnie stąd wyjeżdżam, więc fakt, że byłem tu na rowerze nie budzi chyba wątpliwości. Na zdjęciach - Sanktuarium pw. Pana Jezusa Ukrzyżowanego. Wewnątrz cudami słynący obraz Pana Jezusa Ukrzyżowanego właśnie. Pozostawiam bez komentarza wierze każdego z Was.



Potem skręciłem na Libuszę, tam zatrzymałem się na chwilę na cmentarzu, zmówiłem Wieczne odpoczywanie nad grobem pradziadków i zrobiłem zdjęcie zrekonstruowanemu kościółkowi, co to go ktoś kiedyś podpalił.




Potem postanowiłem przejechać jeszcze przez Klęczany, skąd pochodzi Ewa Wachowicz. Nie bardzo wiedziałem, czy dojadę tamtędy do Zagórzan, ale logika podpowiadała, że tam musi być jakaś taka droga.



Wyjechałem na Skrzyńskich, na pograniczu Gorlic i Zagórzan - a więc kolejna miejscowość zaliczona.



Potem już postanowiłem jechać do babci, ale przez Osiedle Górne, potem górą, Korczaka. I to był chyba dobry pomysł, bo udało mi się uratować życie małego Pana Jeża przed nadjeżdżającym samochodem. Chwilę wcześniej drogę przebiegła mi sarna, ale jej niestety nie udało mi się sfotografować, a szkoda, bo śliczna była...


Ulicą Korczaka w dół, potem pod górkę na Hallera i już jestem u babci. Ale po drodze jeszcze czekał mnie widok na Gorlice, ze szczytu drogi nieopodal mojej ukochanej Górki Cmentarnej.


To był dobry dzień. Znów się udało. W środę postaram się popracować trochę bardziej na siłowni, ale nie mam sobie dzisiaj w sumie nic do zarzucenia. Oby tak dalej!

Muszę jeszcze tylko znaleźć na komputerze w Kobylance listę tych miejscowości, będę na bieżąco odhaczał te już "zdobyte". Ale to jutro.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz