Rano miałem jeszcze jakieś załatwienia, więc najszybciej było mi poruszać się na rowerze.
http://www.endomondo.com/workouts/218148890/4068443
Potem spotkaliśmy się z Moniką i Dydkiem, i razem pojechaliśmy na wyprawę. Niestety, Endomondo płatało figle, i zapis trasy ostatecznie jest w częściach trzech, a jedna z nich jest dodatkowo niekompletna, więc właściwie to składa się on jednak z części czterech...
http://www.endomondo.com/workouts/218076609/4068443
http://www.endomondo.com/workouts/218150261/4068443
http://www.endomondo.com/workouts/218076803/4068443
http://www.endomondo.com/workouts/218076729/4068443
Udało się nam zaliczyć sporo miejscowości... Po kolei:
- Gorlice
- Siary
- Sękowa
- Ropica Górna
- Małastów
- Pętna
- Banica
- Krzywa
- Jasionka
- Czarne
- Radocyna
- Konieczna, no i tu przekroczyliśmy granicę państwa
- Zdynia, i tu spotkaliśmy znajomych, którzy obstawiają zaczynającą się jutro Łemkowską Watrę
- Gładyszów
- Przysłup
- Nowica
- Leszczyny
- Bielanka, gdzie spotkaliśmy naszego znajomego z podstawówki - Krzysia
- Szymbark
- Ropica Polska
- Gorlice
- Kobylanka.
Krajobrazy są u nas naprawdę piękne.
Polecamy też jednak, od czasu do czasu, odwiedzić naszych południowych sąsiadów - Słowaków.
Ale - wiadomo - wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej!
W sumie bawiliśmy się świetnie. Ja osobiście nie odczuwam jakiegoś wielkiego zmęczenia, no, może lekki dyskomfort w związku z siedzeniem na dość twardym siodełku. Ale co tam!
No pain, no gain, mawiają. Powtarzam się, wiem, ale tym razem nie do końca jestem poważny. :)
Za to przynajmniej dzikie maliny można spotkać po drodze - pachnące, słodkie i dobre.
Za wszystko dziękuję współtowarzyszom, a szczególnie Dydkowi - propsy za przejechanie tego odcinka jako inauguracji sezonu rowerowego!
Ale przede wszystkim podziękowania składam białej bestii, która niestety nieco wczoraj ucierpiała, i której siodełko nie jest już teraz tak piękne, jak na początku... Na polecenie Moniki rower mój to od teraz Jerzy.
Jerzemu przyda się porządna kąpiel po dzisiejszych szaleństwach. A mnie przyda się sen...
Jutro ostatni dzień trzeciego tygodnia praktyk, a potem wielkie przygotowania do imienin rodziców - od sportu może i odpocznę, ale wciąż będę w ruchu, bo trzeba się zabrać do jakiejś pomocy, w związku z powyższym. Ale... O to chodzi - carpe diem, i panta rhei. Ci starożytni to byli łebscy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz